poniedziałek, 8 grudnia 2008

Trubadurzy



Trubadurzy kojarzą nam się z pieśniami o rycerzach i canso d'amor śpiewanymi na dworach królewskich. I jest to słuszne stwierdzenie, ale z tymi muzykami wiąże się coś więcej bowiem uczestniczyli w życiu społecznym, politycznym i religijnym Francji.
Tworzyli - na południu kraju w langue d'oc (znanym też jako okcytański lub prowansalski), a na północy — w langue d'oil.
Nazwa trubadur pochodzi od starookcytańskiego słowa trobador – co znaczy „odkrywca”.
Podróżowali z miasta do miasta, często w towarzystwie zawodowych muzykantów zwanych minstrelami lub żonglerami, i wykonywali swe pieśni przy wtórze harfy, gesli, fletu, lutni lub gitary.
Trubadurzy wywodzili się z różnych warstw społecznych. Pochodzili ze znakomitych rodów, kilku było królami, a inni byli niskiego urodzenia, ale ci awansowali dzięki wstąpieniu w szeregi trubadurów. Wśród tego grona nie było więc silnej hierarchii społecznej bo każdy z nich bronił ideałów „szlachetnego serca”. Byli ludźmi wykształconymi. Oprócz artes triviales uczyli się muzyki, astronomii, arytmetyki i geometrii. Jedną z ciekawych cech, które powinni posiadać było wymyślanie wierszy na poczekaniu.
XII wiek był czasem rozkwitu południa Francji. Panowie i damy Langwedocji i Prowansji chętnie stawali się mecenasami wędrownych śpiewaków. Trubadurzy stali się prekusorami tańca towarzyskiego. To dzięki nim zmienił się stosunek mężczyzn do kobiet, które zaczęły być traktowane jak damy. Warto wspomnieć o trobairitz czyli poetkach języka okcytańskiego – źródła podają, że było ich ok. 10. Z tych tekstów wynika, że dorównywały mężczyznom trubadurom. Ich poezja mówiła tylko o miłości. Nie zajmowały się polityką czy moralnością. Najsłynniejszą wśród trobairitz była hrabina de Die – małżonka Wilhelma z Poitiers - pisała o niezaspokojonych pragnieniach.
Pierwszym trubadurem był Wilhelm IX – książę Akwitanii. Człowiek wykształcony oraz „uwodziciel dam”. Jak przystało na epokę średniowiecza kochał wojnę – ciągle walczył z potężnymi wasalami. Jako książę był bardzo porywczy – 2 razy został ekskomunikowany. Wilhelm IX to pierwszy świecki rycerz, który pisał pieśni miłosne w rodzimym języku, które łączyły w sobie rubaszność i czułość. Miłość trubadura miała pozostać czysta, przynajmniej teoretycznie. Dążył nie tyle do zdobycia swej muzy, ale również do moralnego udoskonalenia, dokonującego się w nim pod wpływem uczucia – stać się pokornym i spokojnym. Zatem miłość potrafiła odmienić nawet najbardziej nieokrzesanego mężczyznę.

W grupie arystokratów wyróżniał się Raimbaut D' Orange. Był bohaterem chanson de geste z cyklu opowiadającego o czasach Karola Wielkiego. Kontynuując pracę Gaskończyka Marcabru pracował nad nowym stylem, który jest nazwany trobar clus, to znaczy „ciemny”. Otworzył drogę do różnorodnych poszukiwań w poezji. Chętnie gościł swoich braci poetów.Później roztrwonił majątek. Jak to wyjątkowy człowiek umarł młodo. Oto jedna z jego pieśni w przekładzie Zofii Romanowiczowej:
AR RESPLAN UN FLORS ENVERSA
Jak lśni ten kwiat odwrócony
Wśród skał ostrych i na wzgórzach.
Jaki kwiat? To śnieg i szrony!
Mróz, co parzy i docina.
Ścichł już świergot, ptasie gwizdy
Pośród liści, trzcin i witek;
Ale mnie ogarnia Radość,
Gdy schną marnie łotry podłe.
Wszystko mam tu odwrócone:
Tu równina jest jak wzgórza,
Mówię "kwiat", choć widzę szrony;
Parzy mnie, gdy mróz docina.
Grom to dla mnie śpiew i gwizdy,
Niczym bukiet kępa witek.
Tak już mnie zamknęła Radość;
Nic, co widzę, nie jest podłe.
Prócz tych głupców odwróconych,
Co wyrośli gdzieś na wzgórzach;
Mniej przydatnych, niźli szrony.
W mowie każdy z nich docina,
Ich głos brzmi jak jakieś gwizdy.
Na nic na nich rózga z witek,
Na nic groźby. Dla nich Radość
Jest tym, co dla innych podłe.
By dać buzi odwrócony,
Lecz na próżno: ani wzgórza,
Pani moja, śnieg ni szrony,
Lecz niemożność mi docina.
Dla mej Pani śpiew i gwizdy,
Oczy jej tną jak bicz z witek,
W moje serce wnoszą Radość,
Rozpędzają myśli podłe.
Poszedł bym tak odwrócony
Szukać w dołach i na wzgórzach;
Smutny jak ktoś, kogo szrony
Parzą, komu mróz docina.
Nie speszą mnie bardziej gwizdy,
Niż uczniaka rózga z witek.
Da Bóg, tak osiągnę Radość;
Nic mi chwalców szepty podłe.
Niech mój wiersz - tak odwrócony,
By ominąć las i wzgórza
Dotrze tam, gdzie tają szrony
I gdzie mróz już nie docina.
Dla tych śpiew ten jest i gwizdy,
Których serce tnie bicz z witek,
Kto wyśpiewać umie Radość.
Ta pieśń nie na gardło podłe.
Słodka Pani, Miłość, Radość
Niech nas złączą. Precz, co podłe.
Gdzież, żonglerze, jest ta Radość?
Odjechałeś! To jest podłe.”

Trubadurzy oprócz dwornej miłości poruszali także aktualne tematy społeczne i polityczne. Uczestniczyli w sporach dzielących ówczesne społeczeństwo. Dzięki wykonywanym pieśniom opowiadali się za jedną ze stron.
Jedną z wielu form poezji trubadurów jest sirwent, co dosłownie znaczy „pieśń sługi”. Niektóre sirwenty demaskowały niesprawiedliwość rzadzących. W innych sławiono akty męstwa, ofiarności, szczodrości, a krytykowano barbarzyńskie okrucieństwo i tchórzostwo.
Byli również przeciwnikami kościoła katolickiego. Wiedzieli, że kapłani
zaniedbują potrzeby duchowe biedoty i klasy średniej oraz, że coraz bardziej się bogacą. Drwili z ognia piekielnego, krzyża, spowiedzi i święconej wody. Wyrażali oburzenie przeciw krucjacie albigeńskiej. W czasie inkwizycji zabroniono śpiewać, a nawet nucić ich pieśni. Jednak pamięć o nich pozostała. Trubadurzy jako jedyni w średniowieczu mieli odwagę mówić prawdę o panujących zależnościach państw od kościoła. Można powiedzieć, że byli humanistami średniowiecznymi.

Brak komentarzy: